Pogadaj z nami :D

piątek, 4 września 2015

Życie to nie kara, a przygoda.

Czas jakoby zatrzymał się w miejscu. Czuł, jak jego serce boleśnie obija się o poranioną od ciosów klatkę piersiową, która unosiła się szybko w rytm urywanego i niemiarowego oddechu, jaki co chwilę grzązł mu w suchym gardle. Zimny pot spływający po jego skroniach oznaczył szlak po bladych policzkach, aż do karku, co spowodowało nieprzyjemne uczucie chwilowego chłodu i dreszczy jakie go nawiedziły. A szare, puste oczy mogły jedynie obserwować w niemym przerażeniu, jak jego bliźniak posyła mu ostatni, bolesny uśmiech, nim jego serce przestało bić.

   Chciał krzyczeć, lecz z jego krtani nie wydobył się żaden, choćby najcichszy dźwięk. Chciał rzucić się na oślep, by zadać cios, lecz nie mógł wykonać żadnego ruchu.  Czuł się jak przyparta do muru zwierzyna, otaczana przez zgraję wygłodniałych wilków. Szczerzyli do niego swoje pożółkłe zębiska, w okrwawionych dłoniach trzymając narzędzia zbrodni. I byli coraz bliżej i bliżej, a w głowie, gdzieś na pograniczu jawy i snu rozbrzmiewał cichy, lecz stanowczy głos.


- Mógłbyś chociaż udawać, że słuchasz - Zerknął rozespanym wzrokiem na smoczyce, której końcówka ogona przyodzianego w śnieżnobiałe pióra drgała w poirytowaniu, a ona sama natomiast sztyletowała Tashiro spojrzeniem złotych ślepi, wręcz przeszywającymi go na wylot. Dopiero w chwilę potem samodzielnie doszedł do informacji, iż nieumyślnie uciął sobie krótką drzemkę w gabinecie dyrektora Smoczej Akademii, podczas gdy sam dyrektor Earligton widocznie nie przejąwszy się - bądź nie zauważywszy - chwilowego zgonu jednego z jego przyszłych uczniów - dalej w ogromnym przejęciu wygłaszał swoje wyuczone na pamięć formułki na temat samej Akademii, domków, nauki, smoków i całej reszty bezsensownych dla Shiro rzeczy. Jako najważniejszy człowiek w całym instytucie jego zadaniem było przygotować do wieloletniej wędrówki po Akademii każdego, kto po raz pierwszy przybył w te strony i objaśnić mu zasady, jakie tu panują i jakich musi przestrzegać. Tashiro jednak był jednym z tych osób, które wiedzą wszystko najlepiej, nie muszą nikogo słuchać, a jedynie sprawiają takie wrażenie - bądź w ogóle nie sprawiają. Jako szesnastolatek został wręcz zmuszony przez Versumię, aby tu przybyć, by móc rozwijać swoje umiejętności, jak i polepszyć swoje kontakty ze smokiem. Oczywiście, że nie był tym faktem zachwycony, lecz wyboru nie miał żadnego w starciu z chwilową, apodyktyczną naturą przerośniętej jaszczurki.
- Więc, mój chłopcze - zaczął, posyłając w stronę Shiro miły uśmiech - co sądzisz? Chcesz wstąpić w nasze szeregi? 
Czarnowłosy skrzywił się jedynie delikatnie z niewiadomego powodu, wzruszył bezinteresownie ramionami, po czym podrapał się po karku. 
- Po to tu raczej przyszedłem - odparł, jak gdyby nigdy nic. - Tylko w sumie jeszcze jedno...
- Tak? - zdziwił się mężczyzna, ściągając w skupieniu brwi i tak samo wbijając wzrok w postać szesnastolatka. 
- O czym tak w ogóle mówiłeś? 
I w tym momencie zbaraniał nie tylko dyrektor, ale i również smok. 

~*~

- Byłeś po prostu chamski i bezczelny - smoczysko westchnęło tylko cicho, wygodnie ułożone na swoim posłaniu ze skór śledząc wzrokiem krzątającego się po mieszkaniu chłopaka, który to znikając, a pojawiając się w zupełnie innym już miejscu zaczynał powoli irytować Versumie.
- Nie byłem chamski i bezczelny - spojrzał się na nią - byłem chamski, szczery i bezczelny, a to robi dużą różnicę.
Prychnęła pod nosem, przewracając oczami.
- No tak, przecież jesteś po prostu głupim szczeniakiem, skąd w ogóle pomysł, że zapytałam - pokręciła łbem, lecz w chwilę potem uśmiechnęła się delikatnie. - Ale niech ci będzie, trochę zmądrzałeś. Nie będę cię chwalić za nadto, bo znowu bardziej zgłupiejesz - dodała kąśliwie, od zawsze lubiąc droczyć się z Shiro, kontynuując tradycję wzajemnego dogryzania sobie kiedy tylko jest ku temu okazja. Smoczycy ani trochę nie przeszkadzał już trudny charakter czarnowłosego, a wynikało to i z przyzwyczajenia i z lepszego poznania swojego wychowanka, który tak naprawdę pod tą skorupą chamstwa i ironii potrafi okazać empatię, co za pierwszym razem było dla Versumii ogromnym szokiem, kończącym się obrazą chłopaka.
- Twoje mądrości jak zawsze tak cenne - mruknął sarkastycznie pod nosem, po czym on, jak i smoczyca prychnęli na siebie jednocześnie, ona odwracając łeb w drugą stronę, on odwracając się tyłem. Nie mogli jednak gniewać się na siebie za długo. Ba - oni nawet  o tym nie pomyśleli, gdyż któreś z nich w końcu nie wytrzymało i musiało odezwać się jako pierwsze.
-...Trzy lata, co? Niby podrosłeś, ale nadal zachowujesz się jak gówniarz.
- Zamknij paszczę, "mamo", idziemy potrenować. Przytyłaś, musisz trochę zrzucić.
Tashiro nie musiał nawet nic dodawać, doskonale wiedząc, co stanie się za moment. Jedyne co zdążył zrobić to złapać katanę, przymocować kaburę ze sztyletem do uda i wybiec poza mieszkanie, nim mocarny uścisk łap zacisnął się na nim, porywając w górę. A to, że własny smok chciał pokazać mu w jak szybkim tempie można znaleźć się przy ziemi to już inna bajka na inną okazję.



Hej, hej
Nemi chciała pokazać, że żyje. Przepraszam wszystkich, że dopiero teraz skomentowałam notki, które powinnam skomentować już wcześniej.
A teraz przedstawiam trochę Tashiro i trochę mamci. Starałam się,  naprawdę. Ale pisanie na komórce nie zaliczam do swojej mocnej strony, jeśli chodzi o długość wpisów.


2 komentarze: