Dziewczyna cisnęła niezgrabnie pękatą
walizkę w róg pomieszczenia, po czym bezwładnie opadła na łóżko, wzdychając
przy tym ze zmęczenia. W nogach wciąż czuła odrętwienie po trudach długiej
podróży, uda piekły od otarć. Jej łuskowaty towarzysz zdecydował się na
drzemkę, ona sama, mimo wyczerpania, nie potrafiła oddać się błogiemu snu.
Powoli zaczynała ogarniać ją nuda, zmuszając do niekontrolowanego przebierania
palcami. Opierając się na łokciach, podciągnęła leniwie górną część ciała i
usiadła na skraju materaca. Nie umiejąc wymyślić innego zajęcia dla swych rąk,
wyjęła zza paska od spodni mały, drewniany grzebień i zaczęła rozczesywać nim
splątaną grzywkę, nerwowymi i gwałtownymi ruchami, choć może bardziej
przypominało to wyrywanie.
Wróciła na chwilę myślami do domu, do wiecznie brudnej, zakurzonej podłogi, krzyków rodzeństwa, zapachu gotowanej kapusty i pieczonego chleba. Podobało jej się tutaj, nie mogła zaprzeczyć, ale zaczynała trochę tęsknić za rodziną. Dostała od losu szansę na naukę w tym dosyć luksusowym przybytku za samo posiadanie przerażającej bestii, a to wydawało się już wyczerpywać jej limit szczęścia.
Z zadumy wyrwało ją skrzypnięcie dobiegające od strony drzwi. Powstrzymując zawał serca zwróciła wzrok w ich kierunku.
- Uhm… Cześć. – wyjąkała niepewnie, uśmiechając się, błękitnooka, na oko szesnastoletnia blondynka. Vesna musiała przyznać, że była bardzo ładna.
- Kurna, puka się! – wycedziła przez zęby, chwilę później żałując może zbyt ostrych słów – To znaczy… Strasznie mnie wystraszyłaś, nie uznałaś… Eee… Za stosowne… Powiadomić mnie wcześniej o swoim wejściu? – poprawiła się lekko drżącym tonem, który brzmiał jakby sama próbowała dodać sobie odwagi.
- P-przepraszam, nie sądziłam, że ktoś tu może być – odparła niewinnym tonem intruzka - Chciałam tylko… Pozwiedzać. Prawie pięć minut temu tu przybyłam, uznałam za stosowne zapoznać się trochę z miejscem, w którym przez następny rok przyjdzie mi mieszkać. Wiesz… - była wyraźnie zmieszana. Vesna przeklęła w myślach swoją głupotę.
- Yyych… Nie no, nic takiego się nie stało – odpowiedziała, by nie wypaść źle przy nowo poznanej dziewczynie. Nie chciała jej do siebie zrazić. Na pewno nie pierwszej spotkanej osoby – No to skoro już tu jesteś, to jeszcze stosowniej byłoby zapoznać się z osobą, z którą przez następny rok przyjdzie ci tę chałupę dzielić! Jak masz na imię? Jestem Vesna. – wypaliła szybko brunetka by rozluźnić atmosferę. Wstała i wyciągnęła dłoń w kierunku wysokiego dziewczęcia.
- Na imię mi Josephine, bardzo miło mi cię poznać, Vesno. – skontrowała uprzejmie, ujmując ją, blondynka – Możesz zwracać się do mnie Josie, jeżeli chcesz. Mam nadzieję, że wspólny czas upłynie nam miło i unikniemy różnych takich… Waśni. - dokończyła.
- Ha, ja również! Skąd panienkę przywiało w te progi? – spytała, ciągnąc dalej to nudne, ale przyjacielskie przesłuchanie.
- Z Zachodniej Kwarty. Mieszkałam na wsi. Z rodzicami i braćmi. Jak było z tobą?
- Ja ze Wschodniej… Och, niech to szlag! – prawie krzyknęła nastolatka, łapiąc się rękoma za brzuch. Josie podskoczyła w miejscu ze strachu.
- C-co się stało? – odezwała się ze zmartwieniem w głosie Josephine. – Źle się czujesz?
- Nie. – skwitowała zwięźle Vesna - Głodna jestem, do cholery! Ty nie? Wiesz kiedy ktoś zawoła nowych uczniów na tak zwaną obiadokolację? Chyba, że zamierzają nas tu głodzić. Albo wypuszczać na polowania do lasu z dzidą w zębach.
Zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią, nieśmiała dziewczyna w końcu przemówiła.
- Wiesz, nie sądzę żeby w ich interesie było zagłodzenie nas na śmierć zanim jeszcze rozpoczniemy naukę. Poza tym, byłoby to też bardzo nieuprzejme. Pewnie zaraz ktoś po nas przyjdzie, pewnie czekają na pozostałych nowicjuszy.
Ciemnowłosa prychnęła, bo rozbawił ją komentarz koleżanki.
- Cóż, no to… - zaczęła – My nie każmy im czekać! Ciekawe, czy nam coś dadzą. Poza tym, spacer się przyda, zaraz nam tu nogi w tyłki wlezą. – przeciągnęła się teatralnie i ziewnęła zakrywając dłonią usta – Chodź!
Nie dając nawet Josephine czasu na zgodę, złapała ją energicznie za rękę i pociągnęła za sobą w kierunku wyjścia.
***
Dziewczęta schodziły razem po schodach, ramię w ramię, nie odzywając się jednak. Poznały się kilka minut wcześniej, więc niczym dziwnym nie był fakt, że nie posiadały wspólnych tematów do rozmów. Pomimo wszystko Josephine bardzo ciekawiła jej nowa koleżanka. Nie wyglądała jak wszystkie dziewczyny ze wsi, napuchnięte z dumy i chodzące w kolorowych spódnicach. Była zupełnie inna, lepsza. Trochę dzika, zbuntowana.
Wróciła na chwilę myślami do domu, do wiecznie brudnej, zakurzonej podłogi, krzyków rodzeństwa, zapachu gotowanej kapusty i pieczonego chleba. Podobało jej się tutaj, nie mogła zaprzeczyć, ale zaczynała trochę tęsknić za rodziną. Dostała od losu szansę na naukę w tym dosyć luksusowym przybytku za samo posiadanie przerażającej bestii, a to wydawało się już wyczerpywać jej limit szczęścia.
Z zadumy wyrwało ją skrzypnięcie dobiegające od strony drzwi. Powstrzymując zawał serca zwróciła wzrok w ich kierunku.
- Uhm… Cześć. – wyjąkała niepewnie, uśmiechając się, błękitnooka, na oko szesnastoletnia blondynka. Vesna musiała przyznać, że była bardzo ładna.
- Kurna, puka się! – wycedziła przez zęby, chwilę później żałując może zbyt ostrych słów – To znaczy… Strasznie mnie wystraszyłaś, nie uznałaś… Eee… Za stosowne… Powiadomić mnie wcześniej o swoim wejściu? – poprawiła się lekko drżącym tonem, który brzmiał jakby sama próbowała dodać sobie odwagi.
- P-przepraszam, nie sądziłam, że ktoś tu może być – odparła niewinnym tonem intruzka - Chciałam tylko… Pozwiedzać. Prawie pięć minut temu tu przybyłam, uznałam za stosowne zapoznać się trochę z miejscem, w którym przez następny rok przyjdzie mi mieszkać. Wiesz… - była wyraźnie zmieszana. Vesna przeklęła w myślach swoją głupotę.
- Yyych… Nie no, nic takiego się nie stało – odpowiedziała, by nie wypaść źle przy nowo poznanej dziewczynie. Nie chciała jej do siebie zrazić. Na pewno nie pierwszej spotkanej osoby – No to skoro już tu jesteś, to jeszcze stosowniej byłoby zapoznać się z osobą, z którą przez następny rok przyjdzie ci tę chałupę dzielić! Jak masz na imię? Jestem Vesna. – wypaliła szybko brunetka by rozluźnić atmosferę. Wstała i wyciągnęła dłoń w kierunku wysokiego dziewczęcia.
- Na imię mi Josephine, bardzo miło mi cię poznać, Vesno. – skontrowała uprzejmie, ujmując ją, blondynka – Możesz zwracać się do mnie Josie, jeżeli chcesz. Mam nadzieję, że wspólny czas upłynie nam miło i unikniemy różnych takich… Waśni. - dokończyła.
- Ha, ja również! Skąd panienkę przywiało w te progi? – spytała, ciągnąc dalej to nudne, ale przyjacielskie przesłuchanie.
- Z Zachodniej Kwarty. Mieszkałam na wsi. Z rodzicami i braćmi. Jak było z tobą?
- Ja ze Wschodniej… Och, niech to szlag! – prawie krzyknęła nastolatka, łapiąc się rękoma za brzuch. Josie podskoczyła w miejscu ze strachu.
- C-co się stało? – odezwała się ze zmartwieniem w głosie Josephine. – Źle się czujesz?
- Nie. – skwitowała zwięźle Vesna - Głodna jestem, do cholery! Ty nie? Wiesz kiedy ktoś zawoła nowych uczniów na tak zwaną obiadokolację? Chyba, że zamierzają nas tu głodzić. Albo wypuszczać na polowania do lasu z dzidą w zębach.
Zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią, nieśmiała dziewczyna w końcu przemówiła.
- Wiesz, nie sądzę żeby w ich interesie było zagłodzenie nas na śmierć zanim jeszcze rozpoczniemy naukę. Poza tym, byłoby to też bardzo nieuprzejme. Pewnie zaraz ktoś po nas przyjdzie, pewnie czekają na pozostałych nowicjuszy.
Ciemnowłosa prychnęła, bo rozbawił ją komentarz koleżanki.
- Cóż, no to… - zaczęła – My nie każmy im czekać! Ciekawe, czy nam coś dadzą. Poza tym, spacer się przyda, zaraz nam tu nogi w tyłki wlezą. – przeciągnęła się teatralnie i ziewnęła zakrywając dłonią usta – Chodź!
Nie dając nawet Josephine czasu na zgodę, złapała ją energicznie za rękę i pociągnęła za sobą w kierunku wyjścia.
***
Dziewczęta schodziły razem po schodach, ramię w ramię, nie odzywając się jednak. Poznały się kilka minut wcześniej, więc niczym dziwnym nie był fakt, że nie posiadały wspólnych tematów do rozmów. Pomimo wszystko Josephine bardzo ciekawiła jej nowa koleżanka. Nie wyglądała jak wszystkie dziewczyny ze wsi, napuchnięte z dumy i chodzące w kolorowych spódnicach. Była zupełnie inna, lepsza. Trochę dzika, zbuntowana.
Blondynka nie wiedziała właściwie, co
takiego w niej sprawiało, że do głowy przychodziły jej takie myśli. Wygląd? To
prawda, dziewczyna miała nieco egzotyczne rysy twarzy, ale ona i Josie
pochodziły z dwóch przeciwnych końców kraju, więc musiały różnić się nieco w
wyglądzie. Może chodziło o matowe, nieco potargane i krzywo przycięte włosy,
które sprawiały wrażenie od dawna nie widzących fryzjera? Albo o ciemne, piwne
oczy głębokie jak studnia na rynku w miejskim, albo o ten specyficzny ubiór,
nieco niechlujny, lecz dobrany tak gustownie, że niebieskooka aż go
zazdrościła? Nie potrafiła tego określić. Brunetka po prostu bardzo ją
intrygowała.
Parter był pogrążony w ciszy tak gęstej,
że można by ją było ciąć na kawałki. Gdyby wsłuchać się dokładniej, można by
usłyszeć ciche, miarowe oddechy dochodzące gdzieś z głębszej części salonu,
lecz nie one teraz interesowały wygłodniałe studentki. Nastolatki szybko
przemierzyły salon i dopadły do drzwi wejściowych.
Tuż po tym, jak Josephine pociągnęła za
klamkę, uderzyło w nią tak przerażające gorąco, że wycofała się z powrotem do
środka. Vesna, zainteresowana jej reakcją sprawdziła, co też takiego czai się
na zewnątrz. Gdy i ona doświadczyła nieziemskiego upału, dołączyła do
niebieskookiej. Nie było mowy, że przy takim głodzie i gorącu będą przechodziły
spory kawał drogi, by dostać coś do jedzenia. Honor im na to nie pozwalał.
Blondynka rzuciła okiem na pomieszczenie
naprzeciwko salonu. Oddzielone było niewysoką półścianką, a wypełniały je
blaty, szafki, pompa służąca za kran i nieduży kocioł. Pierwszym, co przyszło
dziewczynie na myśl była rodzinna kuchnia w jej wsi. W podobnym pokoju jej
matka przyrządzała obiady, a cała rodzina się posilała.
Co prawda Josie nie była mistrzem
kuchni, lecz wiedziała, jak przyrządza się niektóre potrawy. Na przykład zupę
pomidorową, którą bardzo lubiła. Musiała jedynie wziąć skądś całkiem sporo
świeżych pomidorów, trochę ziół i makaron. Miała nadzieję, że szafki pod
blatami nie były puste.
Pociągnęła Vesnę za rękaw i wskazała na
kuchnię. Na szczęście brunetka była bystra i całkiem szybko zrozumiała, co
chodziło jej koleżance po głowie. Ona pierwsza podeszła do szuflad i zaczęła
wysuwać je po kolei, lustrując uważnie ich zawartość. Niebieskooka podeszła do
Vesny i zaglądnęła jej przez ramię.
Część z nich wypełniona była drewnianymi
miskami, kuflami, talerzami i przede wszystkim sztućcami. Josephine nie mogła
zignorować faktu, że w szafkach leżały także chochle i duże, płaskie łyżki do
mieszania potraw. Nie byłoby ich tam, gdyby uczniowie nie mogliby przyrządzać
własnych potraw poza wyznaczonymi godzinami posiłków.
W jednej z szuflad spoczywały nieduże,
lniane worki wypełnione czymś twardym. Po otworzeniu jednego z nich Josie
odkryła, że były pełne bezkształtnych, małych kawałków makaronu. Zamrugała, zaskoczona
tym dziwnym zbiegiem okoliczności, ale nie pogardziła składnikiem. Jej wzrok
jakby automatycznie powędrował za okno, a jej uwagę przykuły dorodne, czerwone
pomidory w ogrodzie. Gałązki aż uginały się pod ciężarem swych owoców.
Josephine aż czknęła i wybiegła z chaty
bez słowa, pozostawiając swoją znajomą z wieloma pytaniami. Po krótkiej chwili
wróciła, niosąc w uniesionym kawałku koszuli kilka sztuk okrągłych,
błyszczących warzyw. Wiedząc, że gotowanie zupy trochę zajmie, wręczyła jednego
Veśnie i powiedziała, aby przegryzła coś przed właściwym posiłkiem. Zaraz po
tym Josephine wzięła się za przygotowywanie tego niecodziennego obiadu.
- Jak ty to robisz? - spytała ją Vesna,
przyglądając się, jak dziewczyna powoli kroi pomidory na odpowiednie kawałki i
wrzuca do kociołka z gotującą się wodą.
- Hmm? Co robię?
- No... kroisz to wszystko. Tak dokładnie i w
ogóle. I dobrze wiesz, jak to robić - widocznie zakłopotana brunetka podrapała
się po karku.
- Mama mnie nauczyła - odparła swobodnie
Josephine, nie przerywając wykonywanej czynności - Od małego gotowałam z nią
różne potrawy. Jak widzi się coś codziennie, to potem zostaje w głowie. Nigdy
nie robiłaś z matką obiadu?
- Próbowałam raz czy dwa... Matka zabroniła mi
się potem dobierać do garów, bo zafundowałam całej familii częste wizyty w
wychodku.
- Och - blondynka uśmiechnęła się delikatnie,
mieszając w połowie gotową zupę. Rozumiała, jak to jest nie być w czymś dobrym.
Josephine nie potrafiła właściwie niczego, oprócz oczywiście wpadania w tarapaty
i dodawania do siebie liczb jednocyfrowych.
Pomidorowa wyszła nawet lepsza, niż się
spodziewała. Miała intensywny smak i była gęsta, a poza tym makaron nie był
rozgotowany. Josie uznała to za jeden ze swoich nielicznych sukcesów
kulinarnych.
Nastolatki spożywały posiłek,
wypełniając cichą dotąd chatę odgłosem rozmów, rzadkich chichotów i żywych
dyskusji. Nie znały się, były sobie obce, ale to właśnie sprawiało, że
rozumiały się tak dobrze. Obydwie nie miały pojęcia, jaka jest Akademia i
wymieniały się swoimi spekulacjami na temat przedmiotów i nauczycieli. Nie
zgadzały się w większości tematów, ale to nie przeszkadzało im w rozmowie.
Wiedziały, że nie będą same podczas tego
roku szkolnego.
Hej! To nasza pierwsza wspólna notka (moja i Cytrynki/Aenyeweddyen), może być trochę krótka, ale nie zjedzcie nas, nostra culpa. Jeżeli chodzi o to jak nam wyszło wspólne pisanie, to wygląda na to, że się uzupełniamy. Ja dałam prawie sam dialog, prawie zero opisów uczuć czy akcji, koleżanka wręcz odwrotnie. xD ;v; Miłego rozpoczęcia roku szkolnego! >:D
To nie Fair T__T
OdpowiedzUsuńNeii: Jeżeli chodzi o to, z kim siedzę to sama tak wybrałaś..
Dobra, wszystko jest fair. Ale faajna noteczka! Ale krótka. Czekam na ciąg dalszy! I dajcie zupki..
Nya!
Nic. Nie rozumiem.
UsuńAle jeżeli się podoba, to bardzo się cieszę. <3 Przyznam, że mój tekst jest dosyć amatorski, ale z czasem się poprawię, mam świetnego nauczyciela.
Masz! *podaje wirtualny talerz zupki*
Bywaj.
Hah, rozbawiło mnie szczerze mówiąc przywitanie Vesny :D Miło się Waszą notkę czytało, fajnie się uzupełniacie :) Mam nadzieję, że to nie ostatnia taka notka ze składem Vesna and Jos, bo chętnie bym się dowiedziała, co dalej.
OdpowiedzUsuńAch, dziękujemy za docenienie!
UsuńTeż uważam, że nasze postacie dobrze do siebie pasują w sensie opowiadaniowym xd Notki moje i Baymir na pewno pojawią się jeszcze nie raz :3